Villarreal CF zremisował u siebie 1:1 z FC Barceloną, w
spotkaniu 17. kolejki La Liga Santander. Submarino tracąc gola w samej końcówce spotkania dali się zepchnąć w ligowej tabeli Atletico Madryt na 5. pozycję, ale do ekipy Diego Simeone tracą zaledwie punkt.
Niezależnie od przegranego meczu w pucharze, wiadomym było, że
Barcelonę czeka piekielnie trudna przeprawa na stadionie El Madrigal.
Villarreal w tym sezonie spisuje się naprawdę dobrze, a z ośmiu
rozegranych wcześniej spotkań na własnym boisku, przegrało tylko jedno.
I niedzielny mecz od pierwszej minuty rzeczywiście dla Barcelony
łatwy nie był. Villarreal imponowało tym, z czego jest znane:
dyscypliną, organizacją gry, szczelną defensywą. Bezbramkowy wynik do
przerwy wiernie odpowiadał boiskowej rzeczywistości.
Ale "żółta łódź podwodna" to w tym sezonie coś więcej niż
perfekcyjna obrona. Wprawdzie w szesnastu poprzednich kolejkach stracili
zdecydowanie najmniej bramek w La Liga, bo tylko jedenaście, to dali
się poznać również jako zespół niebezpieczny pod bramką rywala. Przede
wszystkim dlatego, że potrzebują naprawdę niewielu szans, by zdobyć gola.
Tak było i tym razem. Pozornie skupieni na defensywie gospodarze w
50. minucie wyprowadzili zabójczą kontrę zakończoną dwoma niebywale
precyzyjnymi zagraniami. Strzał Nicoli Sansone okazał się równie
dokładny, co podanie Alexandre Pato i Villarreal wyszło na prowadzenie.
Przebieg kolejnych minut łatwo było przewidzieć: Barcelona atakowała,
gospodarze bronili się, raz na kilka minut kontratakując.
Najgoręcej pod bramką Villarreal zrobiło się w 70. minucie. Najpierw
strzał Messiego ręką zatrzymał... Roberto Soriano, ale arbiter zamiast
rzutu karnego podyktował jedynie rzut rożny. Po wznowieniu gry znów w
dobrej sytuacji znalazł się Messi - trafił tylko w słupek. Kiedy kibice i
piłkarze Barcelony nadal złorzeczyli sędziemu za niepodyktowanie
jedenastki, arbiter zrewanżował się drużynie gości. Tym razem nie
zauważył, że uderzenie na bramkę ręką zablokował stojący w polu karnym
Javier Mascherano. Cóż, sędzia tego spotkania, choć nazywa się Iglesias,
na pewno nie poprowadził zawodów śpiewająco...
Do 90. minuty utrzymywał się wynik 1:0. Ale wtedy do rzutu wolnego
podszedł Lionel Messi i z siedemnastu metrów przymierzył w samo okienko.
Sergio Asenjo nawet nie drgnął. Mecz zakończył się więc remisem, z
którego żaden zespół nie był do końca zadowolony. Dowodzi tego przebieg
czterech doliczonych minut, w których jedni i drudzy starali się zdobyć
zwycięską bramkę. Nikomu się to jednak nie udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz